Komentarze: 0
Wszystkie koty które dotychczas poznawałam po pewnym czasie okazywały się tylko ślepymi, nieporadnymi kociętami. Musiały odejść.
Tego dnia wygrzewałam się na słoneczku. Moje nozdrza mile połechtał zapach. Zapach polującego kocura. Otworzyłam oczy, zauważyłam go. Bury kocur z naderwanym uchem. Siedział skulony na murze, wypatrując ofiary. Wstałam, przeciągnęłam się leniwie.
Kici, kici kocurku, pozwól, że wyliże Twe zmierzchwione futerko